883 dni temu
21192 godziny
1271520 minut
minęło też dużo radości i smutku, wiele przygód i nowych miejsc, ale wczoraj w ciepłej wannie, na bażnatarni to właśnie Moskwa wróciła nam na usta... ja tęsknie, a ty ( straszysz?), że Ona jeszcze nie powiedziała ostatniego słowa i że jeszcze tam możemy wrócić... bo nowa akwizycja, bo biznes się kręci i rozrasta, bo tam zasypia się inaczej, bo ludzie i ceny i możliwości i perspektywy.. bo tam... wrócimy...?
zanim 'wrócimy', ja wrócę do moich pierwszych z Moskwą spacerów, pierwszych pocałunków, zdjęć, spojrzeń i zabłądzeń. do pierwszej podróży tak nerwowej, wiosennej, najpiękniejszej.
'Mamowyjeżdżamnatydzieńniepytajzkimigdzie'... nie pytała. pomogła spakować walizkę. pierwszy raz w życiu na prawdę nie wiedziała gdzie jadę. pierwszy raz w życiu nie prawiła kazań i morałów, nie sprawdzała, nie spowiadała. nawet zła nie była. zaufała. dziś wiem, że od początku doskonale wiedziała ' z kim', nie wiedziała tylko 'gdzie'.
byłam najbardziej zagubioną istotą pod słońcem. do tej pory latałam zawsze z kimś- z mamą, z Doro, z Tobą... 883 dni temu pierwszy raz sama wsiadłam do samolotu, po drodze popełniając milion lotniskowych gaf, prawie spóźniając się na samolot bo... czekałam PRZED kontrolą paszportową...
później były gafy pokładowe i nerwowe wypełniane migracyjnej 'karteczki' na moją lipną wizę biznesową. później kilometrowa kolejka na Шереметьево, zdrastwujtie i spasiba, pieczątka i stempelek... uff i jestem.
to był jeden z nielicznych razy kiedy na mnie czekałeś. byłam szczęśliwa. po prostu dlatego że dotarłam.
883 dni temu byłam szczęśliwa.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz