piątek, 13 lipca 2012

Paryż// sierpień 2009

Paryż mnie przerażał. Od początku do końca. To była przecież nasza pierwsza dłuższa podróż. Pierwsza zagraniczna. Pierwsza gdzie musiałam za dużo kłamać, wić się i kombinować. 


Decyzja zapadła, jak to w naszym przypadku bywa najczęściej nagle i nieoczekiwanie- w wannie. 
Jechaliśmy tylko po to by zobaczyć 'Początek Świata' Courbert'a i mało co innego się liczyło. Nawet to, że ja przecież Paryż znałam tylko z filmów, pod skórą czując ' Ostatnie tango', a  w myślach powtarzając słynne ' najlepsze kasztany są na placu Pigalle' ( kasztanów jeszcze wtedy nigdy nie jadłam, a jak życie później pokazało najlepsze kasztany są na Taksim Squere w Stambule;-).


Paryż przywitał mnie nocą, chłodno, beznamiętnie, by za chwilę w pełni zachwycić. Fascynowało mnie wszystko- od światełek w metrze wskazujących trasy poszczególnych linii, przez dźwięk języka który mnie otaczał, szum pociągu, rowery na ulicy, po spokojny, nieśpieszny rytm paryskich podwórek i kafejek. Małe bistro. Wino, sery, ale też herbata z cytryną- nawet będąc na końcu świata, nie od razu zapomina się o codziennych nawykach. I spokój tak niesamowity, radosny, lekki. Tak jakby nie istniał czas, jutro i powroty do domu. Byliśmy razem, w Paryżu i wolni.

Mimo to z każdą sekundą czułam się bardziej samotna i wyobcowana. To były jeszcze czasy kiedy każde z nas nosiło osobno swój paszport, a moja  nieufność była tak samo silna jak ciekawość. Nagle pierwszy raz zdałam sobie sprawę jak bardzo jestem od Ciebie zależna- i od pierwszej chwili znienawidziłam to uczucie. Nie znałam języka, nie znałam Ciebie i co gorsza nawet siebie. Byłam przerażona. Od początku do końca.





Brak komentarzy:

Prześlij komentarz