niedziela, 11 marca 2012

moskiewskie planetarium, chaczapuri, bajki na dobranoc i inne pyszności






przez to że blog ten powstał stosunkowo niedawno i ominął mój 'rosyjski rok' nigdy nie miałam jeszcze okazji tego napisać- ale napisać chcę i muszę- że najlepsze wystawy fotograficzne widziałam nie w Paryżu, nie we  Wiedniu ale właśnie w Moskwie:-)
zawsze świetnie zorganizwowane, zawsze pełne ludzi, zawsze drogie, ale zawsze też zaskakujące...
dzisiaj  zaczęliśmy od naszej ulubionej małej galeryjki przy bulwarze Gogola, gdzie pachnie jeszcze zsrr, boazeria odchodzi ze ścian, pani bileterka jest wyjątkowo wredna i ma na oko jakieś 85 lat i jest tam super sklep ze starym radzieckim analogowym sprzętem...  wystawa pt. los kobiety ( zapomniałam nazwiska autorki!) podzielona na bloki : dzieciństwo, dojrzewanie, macierzyństwo, erotyka, religia i starość czasami aż zatrzymywała na chwilę oddech, tak idealnie patrzyło na Kobietę Oko Autorki ( świetna technika ujęć 2 planowych tworzyła czasem niesamowite historie ). Jednogłośnie wygrało poporodowe zdjęcie noworodka na tle rozłożonych jeszcze nóg matki..  Później wspaniała  galeria Braci Lumière z jak zwykle genialnymi zdjęciami Moskwy- tym razem z lat 30. ( dagerotyp, srebrna płyta, słynne zdjęcie dziewczęcia z gąską) + przecudowny sklep z albumami na które nigdy mnie nie będzie stać... później przepyszny gruziński obiad, zupa charczo, chinkali, chaczapuri,  nasze ukochane nigviziani badrigian i charakterne winko... w sam raz by nabrać sił na dalszy spacer Ostrożenką ( właśnie się dowiedziałam, że plasuje się na 10 miejscu najdroższych ulic świata -link ???) aż do nowej dla nas galerii z wystawą zdjęć kronik policyjnych z Los Angeles  z lat 30... ciekawie, dużo miejsca, dużo światła, nowocześnie, pełno młodych ludzi... a na deser  i punkt kulminacyjny naszego dnia zarezerwowaliśmy czas na planetarium... (!!!) link- głos Rosji. było PRZECUDOWNIE! świetny program, nowoczesna technika, gęsia skórka z wrażenia, miliony spadających gwiazd, historia wielkiego wybuchu i budowy kosmosu, konstelacje zbyt wspaniałe żebym je mogła objąć wyobraźnią, w głowie się kręciło, nadal się kręci od tych gonitw niebieskich, a może też od tych wszystkich cudowności tego Dnia.. :-) dobrze, że cały czas trzymałeś mnie za rękę, to nie odleciałam tak do końca, jak balonik z helem, w niekończące się  marzenia ze spadających gwiazd... 

wiruje w głowie...
wiruje w sercu...


ps- a na to wszystko przed snem czytanie baśni i  rozmowy o Rwandzie w październiku...


ps2- dopiero teraz widzę jak blog zjada jakość moich zdjęć :-/

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz